Nie wiem, czy sa one wymuszane... No moze po czesci tak, przez kampanie reklamowe towarzyszace Halloween. Jednak w duzej mierze, musimy to przyznac, zwyczaje te przyjmowane sa z entuzjazmem w naszej kulturze (popkulturze?). Cos ludziom sie w tym "swiecie" podoba, pewnie maskarada, dzieciom dodatkowo slodycze. Ja osobiscie nie widze w tym sesnu i nie ma to dla mnie uroku. Duzo bardziej wole Swieto Zmarlych, no niekoniecznie w wydaniu jakie mozna znalezc czasem w Polsce-puste czyszczenie grobow i zapalanie zniczy. Moze nie modle sie, bo nie wyznaje zadnej raligii, ale lubie pomyslec, sprobowac - w myslach czy w wyobrazni - "spotkac sie" z tymi, ktorzy juz odeszli. W ogole pomyslec o smierci, ze za jakis czas i mnie nie bedzie, i znalezc w sobie zgode na to.
Ktoś powiedział, że życie bez refleksji nie jest warte, by je przeżyć. Szczególnie w czasach tak bezrefleksyjnych jak obecne, każdy człowiek myślący, podejmujący refleksję jest jak oaza.
Kilka razy dziennie przechodzę przez dość dużą salę z jednej części budynku, w którym pracuję, do drugiej. Kiedys przechodziłem przez nią po zmroku, a nie było tam zapalone żadne światło - ciemność prawie absolutna. Wchodzę i myślę: tak pewnie będzie z umieraniem. Znałem tą salę, wiedziałem jak iść, ale ciemność wywołała taką właśnie myśl. Jak to jest, oczywiście jeśli mi wolno o to zapytać, myśleć o śmierci w przypadku osoby, która mówi, że nie wyznaje żadnej religii?
Pogodzilam sie z niewiadoma, z tym, ze pewne rzeczy nigdy nie wylonia sie z mgly. Nabralam pokory do wlasnych ograniczen chyba. Moze nasze zmysly sa mgla, ktora zaslania to, co nimi probujemy uchwycic. Wszystkim, co robie w zyciu, probuje otwierac sie coraz bardzej, na zwnatrz i do wnetrza, to chyba taki program zyciowy. Ale sprawy, o ktorych ucza religie, sa poza moim zasiegiem. Czytam o mistykach, ktorzy doswiadczali Boga, porywa mnie to, ale - stwierdzam z pewnym zalem - nie naleze do pneumatykow. Wlasciwie to mialam pewne 'mistyczne' przezycie, cos czego do dzis nie umiem sobie wyjasnic, ale bylo ono negatywne, dotyczylo raczej Pustki, braku Boga. Szyje wiec swoje zycie na wlasna miare i z zalem mysle o nieodwolalnym koncu. Tyle piekna, takie bogactwo zycia, ktore trzeba bedzie stracic dla czegos niewiadomego... Sni mi sie po nocach smierc bliskich i placze, placze godzinami w tych snach. Nie wiem, co mnie czeka po smierci, mysle ze bede zyc przez jakis czas we wspomnieniach innych, potem moze znikne calkiem? Skad mam wiedziec... Cwicze sie w zgodzie na te niewiadoma i tym bardziej cenie nasze kruche zycie, w gruncie rzeczy nie bedace mniejsza zagadka od smierci. Tak bym to okreslila...
A jak o smierci mysli za mgla anonimowosci ukryty sam Pytajacy??
To, co uderza w powyższym wpisie, to realizm i nieodwołalność śmierci, jej brutalność. Ale jest też - tak mi się wydaje - głęboka tęsknota, może nawet żal. Nie chcę dalej wchodzić w uczucia obecne w tych słowach, bo interpretacja uczuć nie jest łatwa.
Czym jest śmierć? Koniec życia. Tak można to ująć od strony fenomenologicznej. Koniec, a jednak coś pozostaje. Przynajmniej na jakiś czas: ciało, wspomnienia, twórczość ("Non omnis moriar" Horacego odnosiło się chyba właśnie do tego)...
Co myślę o śmierci? [powoli zacznę wyłaniać się z mgły anonimowości] Fakt, że jestem osoba wierzącą, wierzącą w Chrystusa Zmartwychwstałego, sprawia, że moje myślenie na temat śmierci, choć obecne, jest trochę oddramatyzowane. Powyższe słowa każą jednak na nowo przyjrzeć się powadze śmierci. Czym ona jest? Stanem, czy wydarzeniem? Dla mnie - wydarzeniem, które staje się przejściem w wyraźnie okreslonym kierunku. Chciałbym tu przywołać to, co napisałem wcześniej o przejściu przez salę pogrążoną w mroku. Śmierć jest pozostawieniem za sobą tego życia i przejściem ku czemuś innemu, ku innemu życiu, o którym mam co prawda dość mgliste wyobrażenie (bo tamta rzeczywistość przerasta zdolności poznawcze zmysłów i rozumu), ale wierzę, że jest; wierze na podstawie słów Tego, który jest moim Bogiem. Śmierć jest pozostawieniem za sobą tego życia, które jednak będzie nadal moje, moje do tego stopnia, że to na jego podstawie zostanie określone "jakie" będzie to moje nowe życie.
Czy wiara sprawia, że to przejście staje się mniej dramatyczne? Tak i nie. Tak, dlatego, że wiem, że jest Ktoś, kto nie tylko na mnie czeka, ale jest ze mną cały czas obecny także tutaj. I ta obecność staje się coraz bardziej realna. Nie, daltego, że wiara, którą wyznaję, wprowadza mnie w przestrzeń radykalnej wolności i odpowiedzialności. Dwa stany wieczności, o których mówi mi moja wiara są właśnie konsekwencją tego, że moja wolność jest autentyczna.
Ale najważniejsze jest to, że nie jestem sam, choć nie zawsze daje się to odczuć.
Do słów o doświadczeniu mistycznym spróbuję odnieść się później.
Basia, chciałbym się teraz odnieść do słów o Twoim przeżyciu mistycznym, którego - jak wspomniałaś - nie potrafisz wyjaśnić. Twierdzisz, że doświadczyłaś nie Boga, lecz Pustki. Zapytam trochę przekornie: przecież jesteś osobą niewierzącą, więc jak chciałabyś doświadczyć Boga? I to takiego Boga, którego byś "rozpoznała"? To pytanie dotyczy takiej sytuacji, w której Twoja niewiara oznaczałaby "nieistnienie" Boga. Bo jest też i inna "opcja": Nie wykluczasz, że Bóg istnieje, ale Ty w Niego nie wierzysz, bo jest poza Twoim zasięgiem, bo jest może zbyt ukryty i może chciałabyś, żeby przez pojawienie się (objawienie się) dał Ci dowód, że jest. Myślę, że wielu ludzi oczekuje na taki znak. Jednak św. Paweł Apostoł napisał: "spodobało się Bogu przez głupstwo głoszenia słowa zbawić wierzących" /1Kor 1,21/. Wiara, która rodzi się ze słuchania słowa Bożego, otwiera drogę do poznania Boga, także do poznania mistycznego. Mistycy chrześcijańscy (nie wiem, czy w Twoich słowach chodzi o mistyków chrześcijańskich) byli i są najpierw ludźmi wiary i już przez wiarę trwają w relacji do Boga. Przeżycie mistyczne nie jest czymś "więcej", jeśli chodzi o poznanie Boga; jest chyba raczej czymś "bardziej". Piszesz, że nie jesteś "pneumatykiem", a jednak miałaś jakieś przeżycie. Może rzeczywiście doświadczyłaś nie Pustki, tylko Boga, który jednak nie chciał łamać Twojej wolności? Może przyszedł do Ciebie jako Ten, który jest zawsze większy i dlatego odczułaś Go jako Pustkę? Przecież nasze zmysły nie są w stanie objąć Tego, który jest Nieskończony. Życzę spokojnej niedzieli. Już nie anonymous :-)
Unfortunately...
ReplyDeleteBut there is The All Saints Feast, too :-))))
halloween, nawet w polsce dzieciaki juz biegaja za cukierkami, tragedia.
ReplyDeleteNam wczoraj obrzucili drzwi jajkami, bo im nikt cukierkow nie dal...
ReplyDeleteale jaja ;-)
ReplyDeleteA tak na poważnie, to chyba lepsze to, niż uleganie nachalnie wymuszanym zwyczajom
Nie wiem, czy sa one wymuszane... No moze po czesci tak, przez kampanie reklamowe towarzyszace Halloween. Jednak w duzej mierze, musimy to przyznac, zwyczaje te przyjmowane sa z entuzjazmem w naszej kulturze (popkulturze?).
ReplyDeleteCos ludziom sie w tym "swiecie" podoba, pewnie maskarada, dzieciom dodatkowo slodycze. Ja osobiscie nie widze w tym sesnu i nie ma to dla mnie uroku. Duzo bardziej wole Swieto Zmarlych, no niekoniecznie w wydaniu jakie mozna znalezc czasem w Polsce-puste czyszczenie grobow i zapalanie zniczy. Moze nie modle sie, bo nie wyznaje zadnej raligii, ale lubie pomyslec, sprobowac - w myslach czy w wyobrazni - "spotkac sie" z tymi, ktorzy juz odeszli. W ogole pomyslec o smierci, ze za jakis czas i mnie nie bedzie, i znalezc w sobie zgode na to.
Ktoś powiedział, że życie bez refleksji nie jest warte, by je przeżyć. Szczególnie w czasach tak bezrefleksyjnych jak obecne, każdy człowiek myślący, podejmujący refleksję jest jak oaza.
ReplyDeleteKilka razy dziennie przechodzę przez dość dużą salę z jednej części budynku, w którym pracuję, do drugiej. Kiedys przechodziłem przez nią po zmroku, a nie było tam zapalone żadne światło - ciemność prawie absolutna.
Wchodzę i myślę: tak pewnie będzie z umieraniem. Znałem tą salę, wiedziałem jak iść, ale ciemność wywołała taką właśnie myśl.
Jak to jest, oczywiście jeśli mi wolno o to zapytać, myśleć o śmierci w przypadku osoby, która mówi, że nie wyznaje żadnej religii?
Emerge from mist
ReplyDeletePogodzilam sie z niewiadoma, z tym, ze pewne rzeczy nigdy nie wylonia sie z mgly. Nabralam pokory do wlasnych ograniczen chyba. Moze nasze zmysly sa mgla, ktora zaslania to, co nimi probujemy uchwycic.
ReplyDeleteWszystkim, co robie w zyciu, probuje otwierac sie coraz bardzej, na zwnatrz i do wnetrza, to chyba taki program zyciowy. Ale sprawy, o ktorych ucza religie, sa poza moim zasiegiem. Czytam o mistykach, ktorzy doswiadczali Boga, porywa mnie to, ale - stwierdzam z pewnym zalem - nie naleze do pneumatykow. Wlasciwie to mialam pewne 'mistyczne' przezycie, cos czego do dzis nie umiem sobie wyjasnic, ale bylo ono negatywne, dotyczylo raczej Pustki, braku Boga. Szyje wiec swoje zycie na wlasna miare i z zalem mysle o nieodwolalnym koncu. Tyle piekna, takie bogactwo zycia, ktore trzeba bedzie stracic dla czegos niewiadomego... Sni mi sie po nocach smierc bliskich i placze, placze godzinami w tych snach. Nie wiem, co mnie czeka po smierci, mysle ze bede zyc przez jakis czas we wspomnieniach innych, potem moze znikne calkiem? Skad mam wiedziec... Cwicze sie w zgodzie na te niewiadoma i tym bardziej cenie nasze kruche zycie, w gruncie rzeczy nie bedace mniejsza zagadka od smierci. Tak bym to okreslila...
A jak o smierci mysli za mgla anonimowosci ukryty sam Pytajacy??
Z braku czasu odpowiedź przełożę na późniejszy termin, a dziś tylko składam najlepsze życzenia pokoju, ciszy wewnętrznej i radości!
ReplyDeleteDziekuje i wzajemnie :)
ReplyDeleteTo, co uderza w powyższym wpisie, to realizm i nieodwołalność śmierci, jej brutalność. Ale jest też - tak mi się wydaje - głęboka tęsknota, może nawet żal.
ReplyDeleteNie chcę dalej wchodzić w uczucia obecne w tych słowach, bo interpretacja uczuć nie jest łatwa.
Czym jest śmierć?
Koniec życia. Tak można to ująć od strony fenomenologicznej.
Koniec, a jednak coś pozostaje. Przynajmniej na jakiś czas: ciało, wspomnienia, twórczość ("Non omnis moriar" Horacego odnosiło się chyba właśnie do tego)...
Co myślę o śmierci?
[powoli zacznę wyłaniać się z mgły anonimowości]
Fakt, że jestem osoba wierzącą, wierzącą w Chrystusa Zmartwychwstałego, sprawia, że moje myślenie na temat śmierci, choć obecne, jest trochę oddramatyzowane.
Powyższe słowa każą jednak na nowo przyjrzeć się powadze śmierci.
Czym ona jest?
Stanem, czy wydarzeniem?
Dla mnie - wydarzeniem, które staje się przejściem w wyraźnie okreslonym kierunku.
Chciałbym tu przywołać to, co napisałem wcześniej o przejściu przez salę pogrążoną w mroku. Śmierć jest pozostawieniem za sobą tego życia i przejściem ku czemuś innemu, ku innemu życiu, o którym mam co prawda dość mgliste wyobrażenie (bo tamta rzeczywistość przerasta zdolności poznawcze zmysłów i rozumu), ale wierzę, że jest; wierze na podstawie słów Tego, który jest moim Bogiem.
Śmierć jest pozostawieniem za sobą tego życia, które jednak będzie nadal moje, moje do tego stopnia, że to na jego podstawie zostanie określone "jakie" będzie to moje nowe życie.
Czy wiara sprawia, że to przejście staje się mniej dramatyczne?
Tak i nie.
Tak, dlatego, że wiem, że jest Ktoś, kto nie tylko na mnie czeka, ale jest ze mną cały czas obecny także tutaj. I ta obecność staje się coraz bardziej realna.
Nie, daltego, że wiara, którą wyznaję, wprowadza mnie w przestrzeń radykalnej wolności i odpowiedzialności. Dwa stany wieczności, o których mówi mi moja wiara są właśnie konsekwencją tego, że moja wolność jest autentyczna.
Ale najważniejsze jest to, że nie jestem sam, choć nie zawsze daje się to odczuć.
Do słów o doświadczeniu mistycznym spróbuję odnieść się później.
Anonymous = "christoforos-n"
Basia, chciałbym się teraz odnieść do słów o Twoim przeżyciu mistycznym, którego - jak wspomniałaś - nie potrafisz wyjaśnić.
ReplyDeleteTwierdzisz, że doświadczyłaś nie Boga, lecz Pustki.
Zapytam trochę przekornie: przecież jesteś osobą niewierzącą, więc jak chciałabyś doświadczyć Boga? I to takiego Boga, którego byś "rozpoznała"?
To pytanie dotyczy takiej sytuacji, w której Twoja niewiara oznaczałaby "nieistnienie" Boga.
Bo jest też i inna "opcja": Nie wykluczasz, że Bóg istnieje, ale Ty w Niego nie wierzysz, bo jest poza Twoim zasięgiem, bo jest może zbyt ukryty i może chciałabyś, żeby przez pojawienie się (objawienie się) dał Ci dowód, że jest.
Myślę, że wielu ludzi oczekuje na taki znak.
Jednak św. Paweł Apostoł napisał: "spodobało się Bogu przez głupstwo głoszenia słowa zbawić wierzących" /1Kor 1,21/. Wiara, która rodzi się ze słuchania słowa Bożego, otwiera drogę do poznania Boga, także do poznania mistycznego. Mistycy chrześcijańscy (nie wiem, czy w Twoich słowach chodzi o mistyków chrześcijańskich) byli i są najpierw ludźmi wiary i już przez wiarę trwają w relacji do Boga. Przeżycie mistyczne nie jest czymś "więcej", jeśli chodzi o poznanie Boga; jest chyba raczej czymś "bardziej".
Piszesz, że nie jesteś "pneumatykiem", a jednak miałaś jakieś przeżycie.
Może rzeczywiście doświadczyłaś nie Pustki, tylko Boga, który jednak nie chciał łamać Twojej wolności?
Może przyszedł do Ciebie jako Ten, który jest zawsze większy i dlatego odczułaś Go jako Pustkę? Przecież nasze zmysły nie są w stanie objąć Tego, który jest Nieskończony.
Życzę spokojnej niedzieli.
Już nie anonymous :-)